Rozmowy z Elą – cz. II

Szczęść Boże! Już siostra czeka?

Tak, nie lubię się spóźniać, bo jest to dla mnie sprzeczne z miłością bliźniego – marnuje się czyjś czas. Ale jak egzamin, Ela?

Bardzo się zdziwiłam, ale poszedł nadzwyczaj dobrze. Modliłam się o zdanie go… Siostro, czy to nie jest zbyt przyziemna intencja?

Myślę, że nie, jeśli jednocześnie przygotowujesz się do tego, że z jakichś powodów Pan Bóg może tej prośby nie wysłuchać oraz że zdanie tego egzaminu widzisz w szerszym kontekście twojego życia, a nie tylko doraźnie. Ja też się modliłam, by zdanie tego egzaminu przyczyniło się do twojej większej świętości.

Do większej świętości? Ależ to był egzamin z zarządzania przedsiębiorstw!?

I cóż z tego? Wszystko to, co jest włączone w realizację twego powołania, czyli woli Bożej w twoim życiu, jeśli jest wykonane dobrze i z miłością, to przyczynia się do wzrostu twojej świętości!

Aż tak szeroko nie myślałam…

To nic. Człowiek musi całe życie czuwać i pracować nad oczyszczaniem intencji. Jest to pewna konieczność, bo gdy idziemy drogą naszego życia wszystko z czasem się przykurza, pokrywa pyłem drogi. Zagraża nam przyzwyczajenie nawet do rzeczy najświętszych, jakaś taka dziwna rutyna. Trzeba więc wszystko odświeżać, odnawiać…

Siostrom zakonnym to chyba nie grozi…?

Oj, grozi, grozi… Właśnie przy częstych spotkaniach z Jezusem musimy bardzo uważać, żeby nie stał się On takim jakby naszym „kumplem”, bo jest przecież Bogiem transcendentalnym…

A jak wygląda modlitwa sióstr?

Modlitwa wspólna ma określone ramy w sensie czasu i formy. Modlitwa indywidualna jest wielką wolnością ducha, bo mogę się modlić kiedy chcę, za kogo chcę, ile razy chcę i jak chcę. Mogę się modlić zawsze, w każdej sytuacji…

Ale czy to jest możliwe?

Pan Jezus powiedział: «Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie» (Łk 21, 36). Przecież nie mógł wymagać od nas rzeczy niemożliwych.

A jak to praktycznie zrealizować…? Przecież siostry też chyba nie przebywają cały czas w kościele na klęczkach.

Nie, mamy również pracę. Czasem nawet bardzo dużo pracy. Mamy posiłki, czas na odpoczynek i na pobycie ze wspólnotą.

Więc jak siostra modli się stale?

Po prostu staram się pamiętać o obecności Boga, który jest przy mnie, patrzy na mnie z miłością i cały czas troszczy się o moje zbawienie wieczne, a także staram się zwracać się do Niego często.

O! Gdyby o tym pamiętać, to człowiek by mniej złych rzeczy zrobił…

No właśnie, choćby to… A przecież można się w pamiętaniu o Bożej obecności ćwiczyć…

Ale, siostro… czy to jest modlitwa?

Jest to taka bardzo prosta modlitwa, bo przecież w modlitwie chodzi o kontakt z Bogiem.

Niech mi siostra powie, jaka jest właściwie definicja modlitwy?

Na religii uczyli mnie, że modlitwa to rozmowa z Bogiem. Ale później dojrzewając w wierze, przechodząc różne etapy modlitwy, stwierdziłam, że to jest nieprecyzyjne określenie. Natomiast św. Teresa z Avila mówiła, że modlitwa jest rozmową z Tym, o którym wiemy, że nas kocha. Ale przecież czasem modlitwą jest słuchanie…

A kiedy się nic nie słyszy?

Mogą być różne tego przyczyny – i zawinione, i nie zawinione. Czasem zmęczenie, trudne przeżycia, niedospanie, jakiś bunt. Czasem jest to przechodzenie na wyższy etap rozwoju wewnętrznego. Najbardziej byłoby to niebezpieczne wtedy, gdyby ten stan był wynikiem jakiegoś zagłuszenia sumienia, uniewrażliwienia go przez trwanie w jakimś poważnym nieładzie moralnym. Zawsze przyglądając się przyczynom moich trudności w modlitwie zaczynam od takiego sprawdzenia, czy nie są one skutkiem jakiegoś grzechu, częściowego choćby odwrócenia się od Boga.

Ale modlitwy ustne, to jest na pewno zbyt niski poziom dla sióstr…

Wcale nie. Modlitw ustnych nie można szacować nisko. Są one świetną pomocą właśnie szczególnie w sytuacji, gdy inny rodzaj modlitwy z powodu zmęczenia, zdenerwowania czy jakichś innych przeżyć zupełnie nie wychodzi. Poza tym są szkołą modlitwy wewnętrznej.

Jak to szkołą?

Tak. Wgłębiając się w słowa modlitw recytowanych uczymy sposobu formułowania próśb zanoszonych do Boga własnymi słowami. Uczymy się z nich o co i  jak Boga prosić. Szczególnie, gdy są to modlitwy podane przez Pismo Święte, przez samego Jezusa czy modlitwy ludzi świętych.

A ja myślałam, że to takie recytowanki  pozbawione głębszego znaczenia…

Nie. Jest to bardzo ważny sposób modlitwy. Oczywiście powinna mu towarzyszyć świadomość co i do Kogo mówimy. Bo inaczej to rzeczywiście będą recytowanki…

Siostro, to w takim razie czym są modlitwy wspólne?

To takie jakby „baczność” przed Panem Bogiem, by powiedzieć Mu, że jesteśmy, że czuwamy, że błagamy Go za cały świat, szczególnie za tych, co Go nie znają lub nie chcą znać, za tych, co są w niebezpieczeństwie, przeżywają cierpienia itd.

To znaczy, że osoby duchowne to jakby takie wojsko Boże…?

W pewnym sensie – tak. Tak to rozumiał św. Maksymilian Kolbe zakładając Rycerstwo Niepokalanej. I chciał włączyć w to nie tylko zakonników, ale także osoby świeckie. Mówił, że odmawianie różańca to „strzelanie do diabła”. W duchowości św. Benedykta nie ma wyraźnego porównania do zastępu żołnierzy, ale określa on modlitwę liturgiczną jako służbę Bożą, a posłuszeństwo nazywa zbroją.

A co jest najistotniejsze w tym, z boku patrząc, suchym recytowaniu psalmów?

Jak we wszystkim – najważniejsza jest miłość i intencja oraz świadomość tego, co Kogo mówimy. Z tego wypływa odpowiednia postawa zewnętrzna. Nie ma tu mowy o nonszalancji: ręce założone lub w kieszeniach! Zresztą, jak człowiek naprawdę właściwie myśli o Bogu, to niejako automatycznie jego postawa wyraża uwielbienie, cześć, poddanie się i pokorę wobec Boga. A potem moja właściwa postawa pomaga modlić się innym.

Czasami zastanawiam się, jak siostry mogą wytrzymać tak nieruchomo w klęcznikach tyle czasu?

To nie jest sprawa wytrzymywania. Św. Benedykt przychodzi nam z pomocą poprzez porównanie wzięte z życia: jeśli chcemy prosić o coś jakiegoś dostojnika i bardzo nam na sprawie zależy, to wiemy i jak się zachować, i co powiedzieć, czasem się nawet zdarza, że ludzie przynoszą prezenty albo i łapówki, by sobie go zjednać. Gdy zaś w grę wchodzi Ktoś, kto rządzi całym światem, to już zupełnie nie wiedzą, co wypada mówić czy robić.

To chyba sprawa wiary?

Właśnie. Ciągle brakuje nam żywej wiary. Jeśli nam zależy na jakiejś sprawie i wierzymy, że tylko Bóg może uczynić to, o co prosimy, to naprawdę nie myśli się o klęczniku, bolących kolanach, kręgosłupie czy o mijającym czasie, tylko o Tym, przed Kim klęczymy i co Mu chcemy powiedzieć.

A co siostrze daje odmawiania brewiarza?

Przede wszystkim mam świadomość włączenia się w wielką modlitwę całego Kościoła, w modlitwę tylu ludzi na świecie. Potem jest to radość oddawania czci Bogu w imieniu wszystkich ludzi, tych co nie mogą teraz albo nie chcą się modlić. Nawet w imieniu świata zwierząt i roślin… Użyczamy im niejako naszych ust… Modlę się też tymi samymi psalmami, którymi modlił się Chrystus.

A tak dla siebie, osobiście…?

Brewiarz jest dla mnie pomocą w refleksji nad życiem, wsparciem całodziennego rozmyślania o Bożej obecności, Jego dziełach i Jego działaniu w świecie. Ojciec Thomas Merton mówił, że brewiarz jest jak wielka łąka pełna kwitnących kwiatów. Nie muszę od razu zrywać wszystkich. Za każdym razem, gdy się modlę to tak, jakbym szła spokojnie przez tę łąkę i zrywała te kwiaty, które są mi potrzebne do „dzisiejszego wazonu” czyli jakaś myśl mnie z jakiegoś powodu porusza szczególnie akurat dziś i właśnie ją sobie dziś dla siebie biorę i rozważam. Innego dnia – inną. Dla mnie poranny brewiarz staje się także częścią aktu poświęcenia całego dnia Bogu.

To siostry muszą na określoną godzinę iść na na tę wspólną modlitwę?

Nie, nie musimy, tylko chcemy. My chcemy się modlić wspólnie psalmami, a do tego jest potrzebna wyznaczona godzina. Pamiętasz, co Jezus powiedział?

„Gdzie dwaj albo trzej…”

No właśnie. Wspólna modlitwa ma większą moc. Podobnie w rodzinie czy małżeństwie…

Ale nie zdarza się, że siostrze nie chce się iść na wspólną modlitwę?

Zdarza się, bo jestem tylko człowiekiem. Ale pomaga mi świadomość ważności tego misterium, w którym akurat w danej chwili nie chce mi się uczestniczyć. Ona mobilizuje mnie do tego, aby przełamać siebie. Jasne są też dla mnie niebezpieczeństwa wynikające z zaniedbywania modlitwy wspólnej. Nie chcę, by wzrosło we mnie poczucie jakiejś niezależnej od Boga samowystarczalności. Wiadomo – „bez Boga ani do proga”. O mocy modlitwy wspólnej już mówiłam. Zresztą jest to też wyraz miłości do wspólnoty, bo kto będzie śpiewał psalmy, jeśli każdy powie sobie, że nie chce mu się iść na wspólną modlitwę?

A jeśli jakaś siostra nie może przyjść na modlitwę wspólną to ma grzech i już przepadło?

Staramy się tak układać prace i obowiązki, by w modlitwach uczestniczyły wszystkie siostry. Ale jeśli ktoś rzeczywiście nie może, to z reguły uzupełnia tę modlitwę tzn. odmawia tę część brewiarza indywidualnie.

To brewiarz ma części?

Tak. Chodzi u uświęcenie kolejnych godzin dnia. Dlatego nie zblokowuje się całego brewiarza w jednym czasie, tylko rozkłada na różne pory w ciągu doby. Cóż to bowiem byłaby za śmieszna sytuacja, gdyby wieczorem ktoś śpiewał: „Już wstaje słońce promienne”?! Przypomina mi się taka anegdota, jak to pewien proboszcz odmawiał w zimie brewiarz i zimowy, i letni, bo miał kawałek pola i w lecie nie miał czasu na odmawianie brewiarza. Piękne uzupełnianie, ale kompletne niezrozumienie istoty tej modlitwy.

Siostro, ja to mam taki brewiarz dla świeckich…

To wspaniale, możesz więc włączyć się w liturgiczną modlitwę całego Kościoła!

Ale trudno mi go odmawiać w domu, ciągle coś się dzieje, hałas, różne sprawy, pośpiech, rodzeństwo wbiega do pokoju…

Rzeczywiście, w klasztorze bardziej zachowuje się milczenie i skupienie, na ile tylko członkowie wspólnoty się o to starają. To bardzo sprzyja wewnętrznej rozmowie z Bogiem. Milczenie jest niemal cały dzień, a cóż dopiero w czasie modlitw… W domu, szczególnie w mieście, jest dużo gorzej. Można by iść z brewiarzem do kościoła, często teraz są one otwarte w ciągu dnia, czasem mają nawet kaplice nieustającej adoracji Najświętszego Sakramentu.

Ja akurat mam do kościoła parafialnego dość daleko…

A może poprosić rodzinę o przestrzeganie jakichś godzin ciszy w domu. Czasem ktoś sobie urządza w mieszkaniu taki kącik modlitwy, gdzie nikt nie hałasuje. Na wsi można by iść do ogrodu czy do lasku. W najgorszym wypadku poczekać na wieczór, aż się wszystko uciszy i uspokoi, i wtedy odmówić sobie brewiarz.

Pomyślę nad tymi propozycjami, ale dzięki za rady. Czy mogłybyśmy się spotkać raz jeszcze? Dużo się od siostry dowiedziałam.

Tak. Bardzo chętnie. Za tydzień ci odpowiada?

Dobrze, za tydzień. Szczęść Boże siostrze.

Szczęść Boże!

Wywiad z siostrą Marianną

Szczęść Boże! Jakie jest Siostry imię zakonne? Czy imię wybrała Siostra czy zostało nadane przez Matkę Generalną? Czy może Siostra podać jedną cechę swojej patronki/patrona – tę, która jest szczególnie ważna dla Siostry?

Nazywam się siostra Marianna. O imię to, jak każda siostra w naszym Zgromadzeniu, miałam prawo zapytać ówczesną Matkę Generalną, była nią wtedy siostra Zofia. Matka widocznie uznała, że takie imię jest właściwe i zgodziła się, abym mogła je nosić w naszej wspólnocie. Tak naprawdę, to pragnęłam przyjąć imię Anna, ale była w Zgromadzeniu wtedy s. Anna, bardzo zacna staruszka, która pamiętała jeszcze Ojca Założyciela. Podobało mi się to, że Anna była niejako ukryta za Maryją. Dlatego pomyślałam, że jeśli mogłabym połączyć duchowość Maryi i Anny to wyszłoby imię Marianna. W duchowości Maryi podoba mi się Jej cichość, trudno przytoczyć Jej słowa, bo jest ich niewiele. Najważniejsze to TAK i Magnificat. Czyli poświęcić życie Bogu, aby Go uwielbiać. Dodatkowo moja ukochana babcia, która wtedy już nie żyła, miała na imię Marianna, i właśnie – dziwne – ona była też bardzo skromną, cichą, niejako ukrytą osobą.

Ile miała Siostra lat, gdy podjęła decyzję o wstąpieniu do Zgromadzenia? Dlaczego postanowiła Siostra zostać loretanką? Jak długo jest Siostra w Zgromadzeniu?

Do Zgromadzenia wstąpiłam mając 26 lat, ukończoną matematykę na Uniwersytecie Warszawskim oraz będąc po doświadczeniu dwuletniego uczenia matematyki w liceum ogólnokształcącym. Dlaczego wstąpiłam? Myślę, że my sami możemy pokazać jedynie bardzo powierzchniowe powody, motywy, przyczyny. Nie jesteśmy bowiem w stanie określić i objąć umysłem Wielkich Planów Boga z pozycji robaczka żyjącego na ziemi i mającego – bądź co bądź – jednak zawężony horyzont widzenia. Spotkanie z Bogiem, poszukiwanie Go w moim życiu i przekonanie, które było z pewnością łaską, że poza Chrystusem nie będę szczęśliwa i tyle. Towarzyszyły temu różne mniejsze czy większe znaki i wydarzenia zewnętrzne, ale one nie są, w moim przekonaniu, najważniejsze. W Zgromadzeniu jestem 27 lat, w tym roku (2017) przeżywam jubileusz 25-ciu lat od mojej pierwszej profesji zakonnej.

dalszy ciąg rozmowy

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Loretańskiej to zakon kontemplacyjno-czynny. Założyciel Zgromadzenia jako najważniejsze zadanie wskazał siostrom drogę zjednoczenia z Jezusem i naśladowania Jego Matki Maryi. Co oznacza dla Siostry ta droga? W czym przejawia się zjednoczenie z Jezusem?

Zjednoczenie z Jezusem to – w przeróżnych formach – dążenie do bycia w jedności z myślami, uczuciami i czynami Jezusa w moim życiu. To coś, co kiedyś – może górnolotnie – nazywało się naśladowaniem Jezusa. Jest to zadanie na całe życie, bo wciąż spotykam nowych ludzi i nowe sytuacje, dla których muszę szukać w Ewangelii rozjaśnienia i podpowiedzi, jak powinnam je przeżywać, żeby być choć trochę podobna do Chrystusa. Oczywiście, Jezus pomaga, szczególnie poproszony o interwencję, kiedy pragniemy być jak On. I to jest miejsce dla szczerej, gorliwej i bardzo prawdziwej – a nie mechanicznej – modlitwy. Modlitwy pragnienia. Czy ja naprawdę chcę być podobna do Jezusa, czy całym sercem chcę? Bo na nic przesiadywanie w kaplicy czy chodzenie cały dzień z różańcem i potem opisywanie może jeszcze swoich stanów mistycznych, jeśli najbliżsi wokół nie mogą z tobą wytrzymać! I tutaj też dobrze widać rolę Maryi, która po pierwsze wie, co się Jezusowi podoba, więc to właśnie będzie nam podpowiadać, a po drugie jest wzorem szukania i rozpoznawania woli Bożej w życiu.

 

Kolejnym zadaniem Zgromadzenia i każdej siostry jest służba ludziom? Z czego to zadanie wynika i jakie konsekwencje według Siostry niesie jego podjęcie w życiu? Czym obecnie zajmuje się Siostra?

Jest rzeczą normalną dla każdego prawego człowieka, a tym bardziej dla chrześcijanina, iż doświadczając, że Ktoś czy coś daje szczęście, to po prostu pragnie dzielić się tym, by i inni byli szczęśliwi. Stąd służba ludziom – po pierwsze w sensie pokazania im Jezusa jako sensu życia i źródła szczęścia dla człowieka, a po drugie – realizowana jako pomoc w ich trudnościach i wdrażanie w życie chrześcijańskiej miłości bliźniego.

 

Ja obecnie pracuję w naszym Wydawnictwie Mimep-Docete w Pessano w Italii pod Mediolanem, ufając, że świadectwo naszego życia, w tym – innym od naszego polskiego – świecie (już bardzo mocno przenikniętym zeświecczeniem), może obudzić jakieś, choć małe, pragnienie życia ewangelicznego, pogłębienia wiary czy zbliżenia się do Jezusa.

 

Głównym zadaniem Zgromadzenia jest apostolstwo Słowa. Siostry zajmują się też działalnością charytatywno-opiekuńczą. Szerzą też kult Matki Słowa Wcielonego i są kustoszkami Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w Loretto koło Wyszkowa. Co roku we wrześniu organizują siostry uroczystość odpustową, która ściąga do Loretto tysiące pielgrzymów. Do prowadzenia tak szerokiej działalności potrzebne są nie tylko chęci, ale przede wszystkim pomoc Boża i profesjonalizm. Jak siostry zdobywają przygotowanie do prowadzenia tak szerokiej gamy dzieł?

Jest jakąś prawdą, że miłość chrześcijańska, głęboka i prawdziwa, zawsze dobrze pokaże, co trzeba robić. Zatem w zakresie świadczenia miłości drugiemu człowiekowi myślę, że świetnie wystarcza praca nad swoim chrześcijaństwem i to, o czym wcześniej mówiłam, dążenie do ucieleśniania życia Jezusa we własnym życiu. Oczywiście pielęgniarki czy katechetki muszą mieć też konkretne przygotowanie, i siostry są wysyłane na różne szkolenia. Choć jeszcze raz podkreślam – szkolenie nie wystarczy, jeśli nie ma prostego spojrzenia z dobrocią na człowieka, rozpoznania jego sytuacji, zapomnienia o sobie i usilnego pytania się Boga, co mogę temu drugiemu człowiekowi pomóc. Kosztem siebie, swojego czasu, swojej wygody, swojego odpoczynku.

 

W zakresie apostołowania Słowem drukowanym, a szerzej mówiąc za pomocą mediów, sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Apostołka Słowa nie widzi od razu efektu swojej troski o wysłanie Słowa Bożego do ludzi. To może zniechęcać. Kiedyś wiedzę dotyczącą typografii siostry przekazywały sobie wzajemnie w dużej części z pokolenia na pokolenie. Obecnie, przy galopującym wręcz rozwoju mediów, łatwo można trochę zostać w tyle. Poza tym kursy te są dużo bardziej kosztowne niż inne szkolenia. Mimo wszystko staramy się doszkalać wszelkimi możliwymi sposobami. Dużo też daje nabywanie doświadczenia poprzez wieloletnie wykonywanie danej pracy wydawniczej.

 

Może nam Siostra powiedzieć, jaka była Siostry „ścieżka kariery” w Zgromadzeniu? – przepraszam za określenie, ale właśnie tak współczesny człowiek określa przebieg swojej drogi zawodowej.

Rzeczywiście nie robię kariery i nie po to przyszłam do Zgromadzenia. Od 1989 do 1990 byłam kandydatką i postulantką.

Od 1990 do 1992 byłam nowicjuszką

Od 1992 do 1997 byłam juniorystką i jednocześnie rozpoczynałam pracę przy składzie i łamaniu książek w Wydawnictwie w Rembertowie

W 1997 roku złożyłam śluby wieczyste i nadal pozostawałam w tej samej pracy w Rembertowie

W 1999 roku zostałam radną generalną Zgromadzenia i pozostałam w obowiązkach w Rembertowie,

Od 2001 roku służyłam jako przełożona domu w Loretto

Od 2005 roku jestem apostołką Słowa w Pessano, zaczynając od wysyłki zamówień do czytelników, a obecnie od 6 lat, przy łamaniu i składzie pozycji wydawniczych.

 

Jak słyszę, życie sióstr w zakonie charakteryzuje się ciągłą zmianą wykonywanych zadań
i miejsca pobytu. Jak sobie Siostra z tym radziła? Czy zgadza się Siostra z wypowiedzią nowicjuszki, którą niedawno usłyszałam: „Nie ma stałego miejsca dla nas na ziemi, bo przecież cały czas w drodze jesteśmy”?

Nie ma sobie z czym radzić. Po prostu, jak się pamięta, że całe nasze życie to pielgrzymka do wieczności, nie jest problemem zmienić miejsce i obowiązek. Co innego, że może być: „to bardziej lubię, a tamto mniej”; albo: „do tego wydaje mi się, że się lepiej nadaję, a do tamtego mniej”. Ale takie rzeczy niweluje posłuszeństwo i łaska, jaką daje Jezus. Czasem w moim życiu jest więcej wędrowania, nawet w ramach jednego obowiązku, a czasem mniej. To nie jest problem. Z natury jestem raczej osobą stałą, domatorką, dlatego zmiany są dla mnie zawsze trochę wysiłkiem, ale jest to do pokonania!

 

Wiem, że jest Siostra w wieku przedemerytalnym, czyli powoli zbliża się siostra do sześćdziesiątki. W dzisiejszym zagonionym świecie czekamy trochę na zasłużoną emeryturę
i tak zwany „święty spokój”. W jaki sposób siostry przeżywają czas na emeryturze?

Czas emerytury siostry zakonnej to jest sprawa bardzo indywidualna. Każda siostra trochę inaczej to przeżywa, bo też mogą być różne sytuacje. Można powiedzieć, że w klasztorze emerytury nie ma, choć nawet przychodzi na konto wspólnoty świadczenie z ZUS-u. Większość sióstr jest na emeryturze bardzo aktywna i to przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze nasze życie jest powołaniem, a nie pracą zawodową, czyli zawsze stoisz przed Bogiem i mówisz: „Panie, co jeszcze mogę zrobić dla Twego Królestwa w świecie?” I to cię inspiruje i popycha do angażowania się w działalność Zgromadzenia, jeśli nie w czynną na zewnątrz, to w tę ukrytą w domu zakonnym przy pracach codziennych, a jak i to nie, to w apostołowanie poprzez modlitwę i cierpienie. To ostatnie może czasem jest i bardziej skuteczne, bo nie jest przyjemne i najczęściej przez nas nie wybierane i nie pożądane. Spowolnienie udziału w apostołowaniu jest spowodowane najczęściej konkretną chorobą.

 

Mówiłyśmy wiele o pracy sióstr i wykonywanych zadaniach, ale wstępuje się do zakonu, aby być bliżej Boga, a w Zgromadzeniu Sióstr Loretanek obowiązuje reguła św. Benedykta, która określa dokładnie przebieg codziennej modlitwy. Jak Siostra godzi zasady reguły ze stałymi obowiązkami?

Reguła św. Benedykta była od początku, jak tylko pierwszy raz się z nią zetknęłam, czymś przepięknym, mądrym i przyjętym z westchnieniem: „ona jest dla mnie”. A dodam, że byłam wtedy studentką, a nie siostrą zakonną. Dla mnie modlitwa i zadania apostolskie to jest jak „wdech i wydech”. Nie da się zrobić wdechu, jak się wcześniej nie wypuści powietrza, i nie da się zrobić wydechu, jeśli się wcześniej nie zaczerpnie powietrza. Dlatego, jeśli brakuje z jakiegoś powodu równowagi w tych dwóch sprawach, to człowieka zatyka, dusi. Pewnie, że są sytuacje ekstremalne, kiedy z jakiegoś powodu prace się skumulują i trzeba gdzieś bardziej przysiąść, ale ratuje nas świadomość i przynaglenie, że szybko trzeba nierównowagę wyrównywać, bo będzie nieszczęście.

 

Nasuwa się też od razu następne pytanie: czy praca przybliża, czy oddala od Boga?

Czy praca przybliża czy oddala od Boga? Odpowiem tak, że jeśli cały czas jest wydech i wdech, jeśli naprawdę szczerze ofiarowuję wszystko Bogu z miłości, jeśli – jak wskazuje Reguła św. Benedykta – we wszystkim szukam Boga, to nie przeszkadza i nie oddala. Myślę, że od Boga może oddalać praca nieuporządkowana, chaotyczna, rzucanie się z jednej sprawy w drugą, co gorsza, według jakichś swoich zachcianek, pożądań, upodobań. Jeśli jest to praca a priori ustawiona jako wykonywana dla chwały Bożej, a każdego dnia rano przecież o to się modlę, to nie ma prawa oddalać od Boga. Inna sprawa, kiedy człowiek jest rzeczywiście przeciążony i niedospany, to wtedy jest trudniej, ale właściwie wystarczy wrócić na właściwą ścieżkę „wdech-wydech”, dospać trochę, wrócić do równowagi i jeśli nie ma jakichś schorzeń nadzwyczajnych, to wszystko się normuje.

 

Nie wszystkie zakony posiadają własny strój. Dzięki równomiernemu białemu krzyżowi z żółtą obwódką umieszczonemu na welonie loretański habit jest bardzo charakterystyczny. O tym krzyżu Założyciel Zgromadzenia mówił, że jest zewnętrznym znakiem gotowości sióstr do służby całemu Kościołowi w jego aktualnych potrzebach. Czy według Siostry habit pomaga, czy może przeszkadza?

Zależy w czym. Jeśli ktoś chciałby żyć wygodnie, to pewnie przeszkadza. Jeśli chce być znakiem to powinien pomagać. Dlaczego powinien? Bo to trochę zależy od osobistego nastawienia i czuwania nad sobą. Nam mistrzynie powtarzały: „Jak zakładasz habit i welon to pamiętaj, że każda część stroju coś oznacza. Wkładając welon możesz się modlić o czystość myśli, o czystość ciała, jak zakładasz krzyż to o zjednoczenie z Jezusem w cierpieniu, jak zakładasz ubranie zakonne to o to, aby być znakiem Boga dla innych” itd. Pełna wolność; modlitwy takie można sobie samemu układać i znajdować do nich odpowiednie intencje. Jeśli ktoś o tym nie pamięta – a strój zakonny ma i mnie przypominać o tym, po co na tym świecie jestem – to wtedy mu może przeszkadzać, bo biegać trudniej, rękawy powodują niewygodę ruchów, ciemny kolor się bardzo nagrzewa, fryzury nie można zademonstrować, skóra nie w pełni oddycha itd. Itd. Itd. Narzekania można mnożyć, ale czy to wtedy jeszcze będzie zakonnica? To jest jedna strona sprawy – habit jako znak dla nas samych.

 

Co innego, że rzeczywiście spotykamy się z różnymi reakcjami na habit. Jeśli ktoś ceni sobie siostry i ich apostołowanie, to spotkania są miłe i – rzec można – normalne. Jeśli ktoś ma coś przeciw Bogu czy Kościołowi, albo spotkał osobę zakonną, która jakoś go zgorszyła, albo po prostu nie rozumie życia zakonnego i nie ma w sobie zwykłego w XXI wieku w Europie Środkowej szacunku dla drugiego człowieka (ukształtowanego zresztą przez chrześcijaństwo w znacznej mierze – nie zapominajmy o tym), no to będzie się złościł, przeklinał, miotał, rzucał oszczerstwa. Ale to też jest może potrzebne, aby objawiło się kto jest kim.

Podsumowując, myślę, że zgromadzenia niehabitowe mają swoją rację bytu i swoje posłannictwo, a habitowe – swoje. I nie ma co porównywać, jak jest lepiej. Potrzebne są i te, i te.

 

Wiemy, że Kościół na całym świecie boryka się z problemem zmniejszającej się ilości powołań. Co Siostra chciałaby powiedzieć, aby dać świadectwo osobom, które pragną poświęcić swoje życie Bogu?

Poświęcenie swojego życia Bogu jest łaską i bez łaski ani do klasztoru się nie przyjdzie, ani się w nim nie wytrwa. Łaskę oczywiście można zmarnować, co nie daj Boże, jeśli się nie pamięta dla Kogo się żyje i po prostu pójdzie się linią własnego patrzenia, bez wiary, na życie. Na pewno dziś mało młodzieży myśli o celu życia, o wartościach trwałych, o rozeznaniu własnego powołania, o konieczności podjęcia decyzji w obliczu Boga, który chce przecież naszego szczęścia. A przynajmniej mało kto ukierunkowuje ją na taki sposób myślenia. Wręcz przeciwnie: jesteś wolny, sam wybieraj, to, co ci się podoba. Nie licząc się z jakimkolwiek Planem Bożym. Także i młodzi, coś nawet szukają sensu życia, odrzucają jakiekolwiek rady, nie wierzą, że człowiek od nich starszy jeszcze całkiem niedawno był młody i borykał się z podobnymi problemami i tylko chce się podzielić swoim doświadczeniem, żeby oni nie nabijali sobie niepotrzebnych guzów. I potem bywają ludzie nieszczęśliwi. Warto zapytać czy nieograniczona wolność, samochód, mieszkanie, najnowsze ciuchy i wszystkie możliwe urządzenia elektroniczne naprawdę dają mi szczęście? Czy szczęścia nie daje człowiekowi raczej poświęcenie się dla kogoś lub dla jakiejś wielkiej sprawy? W gruncie rzeczy nieograniczona wolność przeradza się najczęściej w egoizm, a to jest główne źródło nieszczęścia. Dlatego koniecznie poświęć swoje życie czemuś wielkiemu! Albo Bogu albo człowiekowi. Nie bądź egoistą, żyjącym tylko dla siebie! To da ci tylko nieszczęście. Bo przecież żyjąc w rodzinie też trzeba rezygnować z siebie dla współmałżonka i dla dzieci. Nie darmo wielcy mistrzowie życia duchowego mówili, że kto byłby kiepskim małżonkiem czy małżonką, będzie też kiepskim zakonnikiem czy zakonnicą. I na odwrót.

Wywiad z siostrą Judytą

Jakie jest Siostry imię zakonne? Czy imię wybrała Siostra czy zostało nadane przez Matkę Generalną? Czy może Siostra podać jedną cechę swojej patronki/patrona – tę, która jest szczególnie ważna dla Siostry?

Mam na imię s. Judyta. Sama zdecydowałam się na to imię i zostało ono zaaprobowane przez ówczesną Matkę. Wybrałam je ze względu na piękną i odważną „Judyt wojującą”, z którym biblijnym przykładem chciałam się zmierzyć a także ze względu na śp. s. Judytę, która zapisała się w pamięci naszych sióstr jako „święta siostra”. Bardzo cieszę się, że mam takie dwie święte patronki.

Ile miała Siostra lat, gdy podjęła decyzję o wstąpieniu do Zgromadzenia? Dlaczego postanowiła Siostra zostać loretanką? Jak długo jest Siostra w Zgromadzeniu?

Ostateczną decyzję wstąpienia do zgromadzenia podjęłam w wieku 24 lat. Zgromadzenie Sióstr Loretanek poznałam dzięki książce o Bł. Ignacym Kłopotowskim, którą podarował mi do przeczytania Ksiądz Proboszcz z mojej rodzinnej Parafii. W Zgromadzeniu jestem już ponad 14 lat.

dalszy ciąg wywiadu

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Loretańskiej to zakon kontemplacyjno-czynny. Założyciel Zgromadzenia jako najważniejsze zadanie wskazał siostrom drogę zjednoczenia z Jezusem i naśladowania Jego Matki Maryi. Co oznacza dla Siostry ta droga? W czym przejawia się zjednoczenie z Jezusem?

To droga nieustannego wchodzenia w logikę Chrystusa, w Jego sposób patrzenia i myślenia o sobie, drugim człowieku i Panu Bogu. To przybliżanie się do ideału bezgranicznego zawierzenia Bożej woli tak, jak czyniła to w swoim ziemskim życiu Najświętsza Maryja Panna.

Kolejnym zadaniem Zgromadzenia i każdej siostry jest służba ludziom? Z czego to zadanie wynika i jakie konsekwencje według Siostry niesie jego podjęcie w życiu? Czym obecnie zajmuje się Siostra?

Służba ludziom jest nieodłączną konsekwencją miłości Boga… Nie ma innej drogi, w której moglibyśmy sprawdzić temperaturę naszej miłości do Niego. Obecnie posługuję w Naszej świetlicy środowiskowej na Pradze.

 

Głównym zadaniem Zgromadzenia jest apostolstwo Słowa. Siostry zajmują się też działalnością charytatywno-opiekuńczą. Szerzą też kult Matki Słowa Wcielonego są kustoszkami Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w Loretto koło Wyszkowa. Co roku we wrześniu organizują siostry uroczystość odpustową, która ściąga do Loretto tysiące pielgrzymów. Do prowadzenia tak szerokiej działalności potrzebne są nie tylko chęci, ale przede wszystkim pomoc Boża i profesjonalizm. Jak siostry zdobywają przygotowanie do prowadzenia tak szerokiej gamy dzieł?

Nasz „profesjonalizm” najczęściej wypływa ze zdobytego doświadczenia i umiejętności współpracy. Wszelkie kursy i szkolenia są tylko koniecznym dodatkiem (wymaganym często przez prawo).

Może nam Siostra powiedzieć, jaka była Siostry „ścieżka kariery” w Zgromadzeniu? – przepraszam za określenie, ale właśnie tak współczesny człowiek określa przebieg swojej drogi zawodowej.

Rzeczywiście, słowo „kariera” nie przystaje do naszej rzeczywistości. Moja droga Służby Bogu była bardzo urozmaicona, bo podejmowałam różne obowiązki: kancelistki, praczki, studentki, katechetki, zakrystianki, kucharki i wychowawcy. Myślę, że poza klasztorem nie miałabym tak dużej „rozpiętości zawodowej”.

Jak słyszę, życie sióstr w zakonie charakteryzuje się ciągłą zmianą wykonywanych zadań i miejsca pobytu. Jak sobie Siostra z tym radziła? Czy zgadza się Siostra z wypowiedzią nowicjuszki, którą niedawno usłyszałam: „Nie ma stałego miejsca dla nas na ziemi, bo przecież cały czas w drodze jesteśmy”?

Dla mnie każda zmiana jest mniej lub bardziej bolesna ( w zależności od stopnia przywiązania do danego miejsca lub rodzaju posługi), ale przyjmuję to jako jeden z aspektów ludzkiego życia, które rozwija się właśnie poprzez zmianę i obumieranie…

 

Mówiłyśmy wiele o pracy sióstr i wykonywanych zadaniach, ale wstępuje się do zakonu aby być bliżej Boga, a w Zgromadzeniu Sióstr Loretanek obowiązuje reguła św. Benedykta, która określa dokładnie przebieg codziennej modlitwy. Jak Siostra godzi zasady reguły ze stałymi obowiązkami?

Regulamin dnia jest moim niezawodnym sprzymierzeńcem w obronie czasu modlitwy i pracy.

Nasuwa się też od razu następne pytanie: czy praca przybliża, czy oddala od Boga?

To zależy od miejsca i rangi jaką nadam mojej pracy – jeśli postawię na pierwszym miejscu sprawy Boże, to praca nie będzie mi mogła przeszkodzić w kontakcie z Nim.

  1. Nie wszystkie zakony posiadają własny strój. Dzięki równomiernemu białemu krzyżowi z żółtą obwódką umieszczonemu na welonie loretański habit jest bardzo charakterystyczny. O tym krzyżu Założyciel Zgromadzenia mówił, że jest zewnętrznym znakiem gotowości sióstr do służby całemu Kościołowi w jego aktualnych potrzebach. Czy według Siostry habit pomaga, czy może przeszkadza?

Habit mówi wiele nawet, gdy nie mówią moje usta. Strój zakonny bardzo jasno określa moje miejsce w świecie – jest dla mnie pomocą w wierności złożonym ślubom.

Wiemy, że Kościół na całym świecie boryka się z problemem zmniejszającej się ilości powołań. Co Siostra chciałaby powiedzieć, aby dać świadectwo osobom, które pragną poświęcić swoje życie Bogu?

Warto poświęcić wszystko dla Tego, który dał Ci wszystko…

Wywiad z siostrą Zuzanną

Jakie jest Siostry imię zakonne? Czy imię wybrała Siostra czy zostało nadane przez Matkę Generalną? Czy może Siostra podać jedną cechę swojej patronki/patrona – tę, która jest szczególnie ważna dla Siostry?

Moje imię zakonne Zuzanna. Imię Zuzanna pochodzi od hebrajskiego imienia Szoszannah, które wywodzi się od hebrajskiego słowa shoshano czyli lilia. W Polsce imię to występuje od XIII wieku

Nigdy nie wierzyłam że mogę dla siebie wybrać coś co będzie mi pasowało. Zdałam się na Przełożoną Generalną. Podoba mi się to imię. Dziękuję za to imię. Postać św. Zuzanny ze starego testamentu z księgi Daniela rozdział 13 jest wyjątkowo charakterystyczna i przemawiająca. Ja utożsamiałam się z nowotestamentalną, która służyła Jezusowi , chodziła za Jezusem… Ja też tak próbuję od prawie 30 lat za Nim podążać.

Pamiętam pierwsze życzenia które otrzymałam po wstąpieniu do Zgromadzenia na dzień imienin ale tych od chrztu: „ Żeby Barbara nie dała się Zuzannie…” Choć mam na imię Zuzanna, wybrane przez Matkę Generalną spośród kilku imion zaproponowanych przeze mnie  to zawsze dla najbliższych pozostanę Barbarą.

Ile miała Siostra lat, gdy podjęła decyzję o wstąpieniu do Zgromadzenia? Dlaczego postanowiła Siostra zostać loretanką? Jak długo jest Siostra w Zgromadzeniu?

Miałam 23 lata. Siostry Loretanki wydaje mi się że znałam od zawsze… Jeździłam w wakacje  na rekolekcje oazowe i tam poznałam Siostry Loretanki. Znałam też inne siostry Służki, bezhabitowe, Salezjanki w habicie ale Loretanki mnie „oswoiły” jak  Małego księcia. Pozwoliły być coraz bliżej siebie… Wybrałam to Zgromadzenie również dlatego że reguła, to co robiły wydawało mi się takie konkretne. Po prostu zorganizowane konkretne ramy w które chciałam wejść..Ale chciałam aby to było jakby beze mnie , chciałam aby mnie ktoś przesadził jak rośliną z doniczki do ogrodu. Niestety nie stało się tak , musiałam krok po kroku pokonywać lęk, obawę, że nie dam rady, że będzie za ciężko. Ale  jedna myśl była najważniejsza : szukam Pana Jezusa, wybieram Pana Jezusa, chcę kochać Pana Jezusa, najważniejszy jest Pan Jezus.

dalszy ciąg rozmowy

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Loretańskiej to zakon kontemplacyjno-czynny. Założyciel Zgromadzenia jako najważniejsze zadanie wskazał siostrom drogę zjednoczenia z Jezusem i naśladowania Jego Matki Maryi. Co oznacza dla Siostry ta droga? W czym przejawia się zjednoczenie z Jezusem?

Jezus, Gesu… Kiedyś przeczytałam taką myśl: „Miłość to tak jakby mżył drobny deszczyk pod którym idziesz i nie wiesz, że pada a po chwili czujesz żeś przemókł do samego serca”

Podobnie było z powołaniem i z miłością do Jezusa. To był i nadal jest proces, który trwa całe życie. Tylko jest tak że czasem ja szukam Pana Jezusa, a czasami niestety On musi mnie dobrze szukać bo ja mu gdzieś ciągle uciekam. W ostatecznym rozrachunku mam nadzieje że się spotkamy już na wieki wieków amen..:)

 

Kolejnym zadaniem Zgromadzenia i każdej siostry jest służba ludziom? Z czego to zadanie wynika i jakie konsekwencje według Siostry niesie jego podjęcie w życiu? Czym obecnie zajmuje się Siostra?

Nie lubię mówić o tym czym się zajmuję, bo właściwie najważniejsze jest dla mnie być siostrą Zakonną i kochać Pana Jezusa . Nigdy nie zastanawiałam się co będę robić w klasztorze.

Oprócz codziennej modlitwy brewiarzowej i wszystkich wynikających z reguły zakonnej obowiązków zajmuje się remontami, budowami i szukaniem funduszy na prowadzenie remontów.

Głównym zadaniem Zgromadzenia jest apostolstwo Słowa. Siostry zajmują się też działalnością charytatywno-opiekuńczą. Szerzą też kult Matki Słowa Wcielonego są kustoszkami Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w Loretto koło Wyszkowa. Co roku we wrześniu organizują siostry uroczystość odpustową, która ściąga do Loretto tysiące pielgrzymów. Do prowadzenia tak szerokiej działalności potrzebne są nie tylko chęci, ale przede wszystkim pomoc Boża i profesjonalizm. Jak siostry zdobywają przygotowanie do prowadzenia tak szerokiej gamy dzieł?

Na pewno  modląc się i po prostu wykonując te czynności razem, począwszy od zdobycia umiejętności trzymania szczotki do zamiatania, zmywania talerzy i garnków, po te które wymagają zdolności kucharskich i prezentera czy organizatora. Na początku powstaje wyraźny podział ról, potem każdy pilnuje swojej działki, a jak trzeba uzupełniamy się wzajemnie.

Może nam Siostra powiedzieć, jaka była Siostry „ścieżka kariery” w Zgromadzeniu? – przepraszam za określenie, ale właśnie tak współczesny człowiek określa przebieg swojej drogi zawodowej.

Początki jak każdej siostry Loretanki w Postulacie w Warszawie, w Nowicjacie w Loretto, ,po  pierwszej profesji zostałam posłana do Italii do Domu Opieki dla osób starszych w Centro Don Orione w Bergamo, potem po 4 latach wróciłam do Polski na rok przygotowania do ślubów wieczystych i już zostałam na dłużej. Najpierw pełniąc obowiązek odpowiedzialnej za Dom Opieki w Loretto, potem jako Przełożona w Loretto. Po razem 6 latach wróciłam na krotko do mojego ukochanego Centro Don Orione do Bergamo na 2 i 1/2 roku by stamtąd w przeciągu niemalże jednej doby przenieść się do Latyczowa na Ukrainie. Teraz od 12 lat zajmuje się remontami i szukaniem funduszy.

Jak słyszę, życie sióstr w zakonie charakteryzuje się ciągłą zmianą wykonywanych zadań i miejsca pobytu. Jak sobie Siostra z tym radziła? Czy zgadza się Siostra z wypowiedzią nowicjuszki, którą niedawno usłyszałam: „Nie ma stałego miejsca dla nas na ziemi, bo przecież cały czas w drodze jesteśmy”?

W zupełności się z tym zgadzam. Dołożyłabym jeszcze …bądźmy jak rzeka. Im mniej niesie w sobie różności tym szybciej płynie, nurt jest szybki. Im czystsza rzeka tym więcej osób może korzystać z jej nurtu. Zmiany powodują rozwój, bogactwo przeżyć, ale w Centrum jest zawsze Pan Jezus. Wszystko może być zmienne oprócz Niego.

Wiem, że jest Siostra w wieku przedemerytalnym, czyli powoli zbliża się siostra do sześćdziesiątki. W dzisiejszym zagonionym świecie czekamy trochę na zasłużoną emeryturę
i tak zwany „święty spokój”. W jaki sposób siostry przeżywają czas na emeryturze?

W naszym życiu zakonnym nie ma emerytury. Pan Bóg jest wieczny wiec jest „ciągłość” w uwielbieniu Boga, w służbie dla Niego.

Mówiłyśmy wiele o pracy sióstr i wykonywanych zadaniach, ale wstępuje się do zakonu aby być bliżej Boga, a w Zgromadzeniu Sióstr Loretanek obowiązuje reguła św. Benedykta, która określa dokładnie przebieg codziennej modlitwy. Jak Siostra godzi zasady reguły ze stałymi obowiązkami?

Nie godzę. Zawsze jest to napięcie, zawsze muszę coś doganiać, nadrabiać, uzupełniać. Ale już się na to nie buntuję. Wiem, że tak już będzie. Oddaję Panu Jezusowi i prace i te okruchy modlitwy którą udaje się jakoś pozbierać w międzyczasie.

Nasuwa się też od razu następne pytanie: czy praca przybliża, czy oddala od Boga?

Jeśli udaje mi się dziękować za pracę, to przybliża ale kiedy jest ponad normę i wszystko wydaje się jakby na raz, to już tylko pozostaje oddać w ręce Jezusowe i prosić jak  w modlitwie „Jezu Ty się tym zajmij…”

Nie wszystkie zakony posiadają własny strój. Dzięki równomiernemu białemu krzyżowi z żółtą obwódką umieszczonemu na welonie loretański habit jest bardzo charakterystyczny. O tym krzyżu Założyciel Zgromadzenia mówił, że jest zewnętrznym znakiem gotowości sióstr do służby całemu Kościołowi w jego aktualnych potrzebach. Czy według Siostry habit pomaga, czy może przeszkadza?

Czarny kolor, moda na czerń nigdy nie przeminie. Pozornie ten sam materiał który wiele osób nosi na sobie, a jednak  …Można być oplutym, może ktoś za nami rzucić surowym jajkiem, może naśladować krzyk wystraszonej wrony… Dowodzi to że robi wrażenie, że mówi. Dla mnie osobiście jest to już druga skóra. Przypomina mi też o tym, że dla Pana Jezusa ważna jest moja dusza i serce.

Wiemy, że Kościół na całym świecie boryka się z problemem zmniejszającej się ilości powołań. Co Siostra chciałaby powiedzieć, aby dać świadectwo osobom, które pragną poświęcić swoje życie Bogu?

Nikt tak nie potrafi kochać jak Pan Jezus. Jeśli poczujesz na sobie Jego wzrok, jeśli doświadczysz Jego miłości… zamknij oczy, wyciągnij ręce i daj się Jej poprowadzić.

U.I.O.G.D

Wywiad z siostrą Klarą

Jakie jest Siostry imię zakonne? s. M. Klara.

Czy imię wybrała Siostra czy zostało nadane przez Przełożoną Generalną? Wspólnie – ja podałam kilka imion, a Przełożona Generalna z zaproponowanych wybrała właśnie  Klara.

Czy może Siostra podać jedną cechę swojej patronki – tę, która jest szczególnie ważna dla Siostry? Ukierunkowanie na oblubieńczą miłość Chrystusa i ubóstwo.

Ile miała Siostra lat, gdy podjęła decyzję o wstąpieniu do Zgromadzenia? Decyzje podjęłam w wieku lat 14, a wstąpiłam mając 15 lat.

Dlaczego postanowiła Siostra zostać loretanką? Bo taki adres udało mi się zdobyć. Chciałam być siostrą, a nie miałam wiedzy o różnicy charyzmatów.

Jak długo jest Siostra w Zgromadzeniu? Czterdzieści sześć lat.

dalszy ciąg rozmowy

Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Loretańskiej to zgromadzenie kontemplacyjno-czynne. Założyciel Zgromadzenia jako najważniejsze zadanie wskazał siostrom drogę zjednoczenia z Jezusem i naśladowania Jego Matki Maryi. Co oznacza dla Siostry ta droga? W czym przejawia się zjednoczenie z Jezusem? To życie na innej płaszczyźnie wykonując nawet bardzo zwyczajne prace. We wczesnym dzieciństwie dał mi Bóg łaskę zachwycenia się Nim i pragnienie nieba. To stało sie silniejsze od wszystkich propozycji stawianych mi w życiu. Jesus jest moim Oblubieńcem, moją siłą, sensem życia, moim powiernikiem i dla Niego spalam się posługując na bardzo różnych płaszczyznach. Rolę Maryi, jako mojej Matki odkryłam dużo później.

Kolejnym zadaniem Zgromadzenia i każdej siostry jest służba ludziom? Z czego to zadanie wynika i jakie konsekwencje według Siostry niesie jego podjęcie w życiu? Czym obecnie zajmuje się Siostra? Służba ludziom to realizacja naszej wiary i sposobem na głoszenie Chrystusa w świecie. Obecnie moja posługa jest wieloaspektowa, bowiem jestem przełożoną Wspólnoty przy Sanktuarium, gdzie przybywa coraz więcej pielgrzymów i gdzie odbywają się rekolekcje. Czuję odpowiedzialność za pogłębianie w sobie więzi z Chrystusem, za ludzi, budynki i całą administrację.

Głównym zadaniem Zgromadzenia jest apostolstwo Słowa. Siostry zajmują się też działalnością charytatywno-opiekuńczą. Szerzą też kult Matki Słowa Wcielonego są kustoszkami Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w Loretto koło Wyszkowa. Co roku we wrześniu organizują siostry uroczystość odpustową, która ściąga do Loretto tysiące pielgrzymów. Do prowadzenia tak szerokiej działalności potrzebne są nie tylko chęci, ale przede wszystkim pomoc Boża i profesjonalizm. Jak siostry zdobywają przygotowanie do prowadzenia tak szerokiej gamy dzieł? Zdobywamy pewną wiedzę i umiejętności poprzez różnorakie studia oraz obserwację życia i przemyślenia przed Najświętszym Sakramentem.

Może nam Siostra powiedzieć, jaka była Siostry „ścieżka kariery” w Zgromadzeniu? – przepraszam za określenie, ale właśnie tak współczesny człowiek określa przebieg swojej drogi zawodowej. Wstąpiłam do sióstr z wykształceniem podstawowym, ale wkrótce zrobiłam maturę, zdobyłam dyplom pielęgniarski, następnie dyplom katechetyczny, a potem magisterium z teologii a następnie specjalizację z teologii duchowości.

Jak słyszę, życie sióstr w zakonie charakteryzuje się ciągłą zmianą wykonywanych zadań i miejsca pobytu. Jak sobie Siostra z tym radziła? Czy zgadza się Siostra z wypowiedzią nowicjuszki, którą niedawno usłyszałam: „Nie ma stałego miejsca dla nas na ziemi, bo przecież cały czas w drodze jesteśmy”? Zdecydowanie tak. Co kilka lat zmieniam placówki i charakter pracy. Pracowałam jako pielęgniarka, katechetka, wychowawczyni kandydatek, w procesie beatyfikacyjnym naszego Ojca Założyciela, w kancelarii parafialnej czy przez wiele lat pełniłam funkcje przełożonej na placówkach w Polsce i w Italii. Służę zdobytą wiedzą i darami, w które wyposażył mnie Pan.

Wiem, że jest Siostra w wieku przedemerytalnym, czyli powoli zbliża się siostra do sześćdziesiątki. W dzisiejszym zagonionym świecie czekamy trochę na zasłużoną emeryturę i tak zwany „święty spokój”. W jaki sposób siostry przeżywają czas na emeryturze? Nie ma emerytury na drodze do świętości i w świadczeniu dobra. Pracujemy dokąd mamy siły i dokąd Pan pozwala nam zachować młodego ducha.

Mówiłyśmy wiele o pracy sióstr i wykonywanych zadaniach, ale wstępuje się do zakonu aby być bliżej Boga, a w Zgromadzeniu Sióstr Loretanek obowiązuje reguła św. Benedykta, która określa dokładnie przebieg codziennej modlitwy. Jak Siostra godzi zasady reguły ze stałymi obowiązkami? Nasz program dnia zostawia wiele czasu na modlitwę. Niekiedy nie mieścimy się w ramach regulaminu zakonnego, ale wówczas niezbędna jest indywidualna modlitwa. Bez modlitwy nie ma smaku w życiu zakonnym, ani trwania na dłuższą metę. Bez modlitwy szybko wyczerpują się siły i zapał. Na modlitwie napełnia nas Pan miłością, ofiarnością, umiejętnością spalania się w codziennym życiu, daje nowe natchnienia.

Nasuwa się też od razu następne pytanie: czy praca przybliża, czy oddala od Boga? Praca zdecydowanie przybliża do Boga, ale musimy zachować rozsądek i hierarchię wartości. Musimy też słuchać własnego organizmu. Ofiarność jest cnotą, ale pracoholizm – nałogiem.

Nie wszystkie zakony posiadają własny strój. Dzięki równomiernemu białemu krzyżowi z żółtą obwódką umieszczonemu na welonie loretański habit jest bardzo charakterystyczny. O tym krzyżu Założyciel Zgromadzenia mówił, że jest zewnętrznym znakiem gotowości sióstr do służby całemu Kościołowi w jego aktualnych potrzebach. Czy według Siostry habit pomaga, czy może przeszkadza? Odpowiedź “tak” i “nie” może urazić różne formy życia zakonnego w Kościele. Moim pragnieniem było zgromadzenie habitowe. Sam habit jest już znakiem i środkiem apostolskim, ale czasami lepiej można “przemycić” Chrystusa i jego Królestwo nie nosząc habitu.

Wiemy, że Kościół na całym świecie boryka się z problemem zmniejszającej się ilości powołań. Co Siostra chciałaby powiedzieć, aby dać świadectwo osobom, które pragną poświęcić swoje życie Bogu? Życie jest jedno i warto je dobrze przeżyć. Jakość życia na ziemi będzie rzutować, decydować o naszej wieczności. Czas życia na ziemi wobec wieczności jest maleńką kroplą w oceanie. Warto więc podjąć twórczy wysiłek nad zwiększaniem dobra w świecie. Drogą, która mobilizuje człowieka do podążania za wartościami wyższymi, szlachetniejszymi, która nieustannie motywuje nasze życie i nadaje mu blask i sens – jest właśnie droga życia zakonnego. Warto ofiarnie służyć Bogu i ludziom, by potem w wieczności przebywać w przybytkach Pana. Taka myśl była bardzo żywa we mnie po skończeniu dwunastego roku życia i ona pozwoliła mi pójść w nieznane za Jezusem i przy Nim trwać.